Płyniemy już ponad dwa tygodnie.
Łatwo jest to zidentyfikować po zapachu przepoconych facetów.
Wśród wysokich temperatur i skwarzącego słońca jest to jeszcze
prostsze. Jednak chmury nadciągały coraz ciemniejsze.. Tak...
zbierało się ewidentnie na burzę. Spojrzałam orientacyjnie kto
stoi za sterem, na szczęście i nieszczęście stał tam Jack, czyli
oznaczało to jedno: w kajucie spędzę najbliższe chwile z jego
siostrą. Fortuna przestała być zaczepna ostatnio. Omijałyśmy
się, a kiedy przychodziła potrzeba rozmowy to w miarę możliwości
starałyśmy się tolerować.
Nie minęło kilka chwil jak zaczęło
kropić. Załoga ile sił w nogach i rękach doprowadzała Perłę do
porządku, by przetrzymała tę burzę. Zbierało się na dosyć
ostre, porywiste, a co za tym idzie nie przyjemne wiatry. Udałam się
do kajuty z powrotem. Jak nie się myliłam, Jasmine już siedziała
w środku i studiowała mapy morza Karaibskiego, wysepki, skarby i
możliwości dotarcia do nich. Niedawno w jednej z skrzyń znalazłam
plik listów od ojca Jack'a. Ostatnio ta korespondencja stała się
moją lekturą, bardzo wciągającą no i przede wszystkim, Sparrow
wyraził zgodę na czytanie jej. Miało mi to pomóc w poznaniu jego
rodziny, i historii bliżej. Czarnooki bardzo się zmienił przez te
ostatnie momenty, kiedy zobaczył mnie z brzuchem, gdy znowu
wypłynęliśmy razem. Stał się innym człowiekiem. Dalej piratem,
ale dużo bardziej czulszym, przynajmniej wobec mnie. Kiedy tak
zaczytałam się w jednym z kolejnych kartek prywatnych wiadomości
Miss Fortune nie omieszkała zagadać do mnie. Podeszła do mnie i
usiadła obok, spoglądając przez ramię z mam wrażenie, udawaną
ciekawością.
-Przejmuje cię przeszłość mojego
braciszka? - zapytała.
-Owszem, to chyba naturalne. - odpowiedziałam bez emocji.
-Owszem, to chyba naturalne. - odpowiedziałam bez emocji.
-Ojciec był dla nas wszystkim. Wzorem
wychowania...-zamyśliła się. Nie przerywałam jej, czułam, że
chce to kontynuować. Czekałam w ciszy na jej dalszy monolog. -
Ojciec od zawsze był piratem, porwał naszą matkę, i pojął ją
za żonę, potem powstał Jack. Niedługo później ja. Znam to z
opowieści. Ech.. - ciężko wzdychnęła. - Ojciec osiadł się na
wyspie razem z matką, by nas wychować, cenił nade wszystko nasze
dobro, obudziła się w nim rodzicielska troska. Jednak niedługo po
tym, piraci z Singapuru dowiedzieli się o jego słabości i
zaatakowali naszą twierdzę. Matkę nam porwali, choć walczyliśmy
z całych sił. Od małego ojciec uczył nas posługiwania się
szablą i innymi broniami. Wiedział, że z nas nic innego niż pirat
nie wyrośnie, płynęła w nas piracka krew. Po kilku latach matkę
przeklętą przysłał nam jeden z Singapurskich psów na posyłki.
Ojciec do dzisiaj się z nią nie rozstaje. Jack później wyruszył
pierwszy raz, chciał zmyć z siebie pirackie piętno, kształtowane
na przestrzeni lat, jednak było już za późno. Nawet praca w
kompanii Wschodnio - Indyjskiej nie przyniosła efektów. Ja zostałam
z ojcem na wyspie. Miałam potem okres buntu, postanowiłam wyrwać
się z naszego rodzinnego gniazda. Znalazłam niewielką łupinkę i
popłynęłam na Tortugę, gdzie nikt mnie nie znał. Zawojowałam
trochę, co by mogło powstać o mnie wiele legend, i szybko nabrałam
uznania wśród piratów. Każdy chciał ze mną popłynąć, i
Panowie niemalże zabijali się o mnie, dawali statki a ja czekałam
, który da więcej. Kiedy ty najwyraźniej zostawiona na Tortudze
przez mojego brata, czekałaś na Perłę, ja spotkałam się z
Jack'iem na morzu. Dosyć niespodziewana wizyta. Chciałam zaatakować
jego okręt, o czarnych żaglach. Myślałam, że dalej nim pływa
Barbossa. Po kilku grubych dziurawieniach, kiedy wtargnęłam na
okręt Perły, ujrzałam przy sterze Sparrowa. Pierwszy raz zamiast
iść go zabić, poszłam go przytulić a potem walnąć w twarz, że
mnie zostawił. Postanowiliśmy złączyć siły i tak pływaliśmy
razem. Nic nie mówił mi, że zaszło coś między Tobą a nim, a
tym bardziej, że wyjdzie z tego bachor. - to ostatnie zaakcentowała
mocniej.
-Ja nie wiedziałam czy przeżyję kolejne dni na Tortudze, sądzę, że on tez tego nie był pewien..
-Mniejsza o to, twoje wejście na statek było dosyć szokujące, uwierz, że gdyby nie twój stan rozstrzelałabym cię na miejscu, miałaś dużo szczęścia. - Zaśmiała się szaleńczo.
-Ja nie wiedziałam czy przeżyję kolejne dni na Tortudze, sądzę, że on tez tego nie był pewien..
-Mniejsza o to, twoje wejście na statek było dosyć szokujące, uwierz, że gdyby nie twój stan rozstrzelałabym cię na miejscu, miałaś dużo szczęścia. - Zaśmiała się szaleńczo.
W tej chwili do pomieszczenia wszedł
również Jack. Za oknem szalała burza, wiatr świstał nieprzyjemne
odgłosy, spojrzałam w szybę i wzdrygnęłam się na samą myśl,
że mogło by nas porwać morze na dno, teraz tak bardzo bałam się
o życie mojego maleństwa.
- Gibbs przejął ster. - Powiedział, jakby chciał się wytłumaczyć ze swojej obecności. Zlustrował ten dziwny widok mnie i jego siostry razem. - Chcesz ją katować opowieściami? Będzie chciała coś wiedzieć, to będzie pytać. - skwitował, jak by nie był w zbyt dobrym humorze.
-Jack.. Ale ja chcę wiedzieć. - próbowałam obronić rudowłosą.
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie – mruknął zza wąsa podchodząc do map, które leżały na niewielkim hebanowym stoliku. Przejechał palcem po jednej z nich i dodał w pół mruku – Cholerne singapurskie mątwy. Fortuna wstała i podeszła do niego czule go obejmując, choć wyglądało to dosyć dziwnie, widać było ten dystans między bratem a siostrą.
- Gibbs przejął ster. - Powiedział, jakby chciał się wytłumaczyć ze swojej obecności. Zlustrował ten dziwny widok mnie i jego siostry razem. - Chcesz ją katować opowieściami? Będzie chciała coś wiedzieć, to będzie pytać. - skwitował, jak by nie był w zbyt dobrym humorze.
-Jack.. Ale ja chcę wiedzieć. - próbowałam obronić rudowłosą.
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie – mruknął zza wąsa podchodząc do map, które leżały na niewielkim hebanowym stoliku. Przejechał palcem po jednej z nich i dodał w pół mruku – Cholerne singapurskie mątwy. Fortuna wstała i podeszła do niego czule go obejmując, choć wyglądało to dosyć dziwnie, widać było ten dystans między bratem a siostrą.
-Tu już nie chodzi o łup, tu chodzi
o coś więcej. Dobrze wiesz o co bracie. - rozmawiali ze sobą, jak
by mnie tu wcale nie było. Poczułam się trochę nieswojo.
-Nikt nie będzie hańbił naszej krwi. A jeśli ktoś spróbował, zapłaci swoją głową.
-Nikt nie będzie hańbił naszej krwi. A jeśli ktoś spróbował, zapłaci swoją głową.
_________________________
Tyle komentarzy dostałam pozytywnych by wrócić,
postaram się dołożyć wszelkich starań by dokończyć to opowiadanie.
Wasza
Wasza
Ana.
PS: DZIĘKUJĘ!!!!!!!!
Witaj ponownie! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś! Relacje między główną bohaterką, a siostrą Jacka są tak prawdziwe pirackie! Super! :) Ogólnie ta cała historia o ich rodzinie jest bardzo ciekawa, fajnie ją rozbudowujesz! :)
Lecę polecić Twoje opowiadanie koleżance! :)
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na więcej! :)
Oooooooo :*
OdpowiedzUsuńAle się cieszę że napisałaś kolejny rozdział! Już myślałam że nigdy się nie doczekam patrząc na różnice w czasie xD
Rozdział oczywiście wspaniały! Niestety rozdział nieco krótki ale i tak to zawsze coś!
Czekam na kolejny! :)
Oooooooo :*
OdpowiedzUsuńAle się cieszę że napisałaś kolejny rozdział! Już myślałam że nigdy się nie doczekam patrząc na różnice w czasie xD
Rozdział oczywiście wspaniały! Niestety rozdział nieco krótki ale i tak to zawsze coś!
Czekam na kolejny! :)
CUDO, CUDO! Znalazłam tego bloga niedawno i nie mogłam się od niego oderwać, cieszę się, że piszesz dalej, bo mogę napisać, że piszesz cudownie, świetnie, itp ;) Twój blog to jeden z najpiękniejszych które czytałam. Nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że kolejny rozdział nie zawita do nas za rok a przynajmniej za miesiąc <3 świetnie piszesz, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;* ;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńzapraszamy wszystkich fanów Johnny'ego na naszą stronkę "Johnny Depp to życie" ;) https://www.facebook.com/pages/Johnny-Depp-to-%C5%BCycie/1447984362175381
OdpowiedzUsuń