wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział III

                                            Zza drzwi leniwym krokiem zbliżał się do mnie mężczyzna, ojciec mojego dziecka. NASZEGO dziecka. Patrzył na mnie mocno czekoladowymi oczyma, usta miał wygięte w lekkim półuśmiechu, zawadiacko kręciły mu się końcówki jego wąsa. Dredy od pół roku podrosły co nie co.  Zbliżył się do mnie na odległość pół metra i wyciągnął rękę w stronę mojego już nie małego brzucha. Położył dłoń na nim, i zaczął delikatnie gładzić materiał mojej sukni, wpatrując się coraz to smutniej.
- Jack..- załkałam cicho.
- Annie.. - wyszeptał spoglądając już teraz w moje załzawione oczy. Podszedł bliżej i chyba po ra pierwszy objął mnie tak czule. Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała.
- Piracie.- szepnął mi jeszcze raz do ucha stojąc dalej w tym uścisku.Ja jeszcze mocniej objęłam go ramionami.
- Wróciłam, do Ciebie.
- Wróciłem po Ciebie An.
- Naprawdę? - spojrzałam mu w oczy.
- Nie. - uśmiechnął się łobuzersko. - Zakotwiczyliśmy tylko po zapasy żywności, od pół roku byliśmy na morzu, Tortugę omijaliśmy z daleka, ale korzystając z okazji chciałem Cię zobaczyć, nie wiedziałem że..
- Że zastaniesz mnie taką? - przerwałam mu.
- Aye.. - zamyślił się jeszcze raz spoglądając na wymiary mojego brzucha.
- Czy ty możesz mi wszystko wytłumaczyć? Ta cała Miss Fortune, pół roku na morzu, co tutaj się działo? co to za mapy? - wskazałam palcem na nowe papiery, a na nich rozrysowane wzory.
- Wszystko ma swój czas i swoje miejsce kochaniutka. Teraz powiem Ci jedno, wyruszymy trochę wcześniej, a dla Twojego bezpieczeństwa, chciałbym byś została jednak na lądzie.
- Ty chyba żartujesz ! - Wykrzyczałam. - łżesz jak pies. Nigdzie nie zostanę, płynę z tobą. - postawiłam się wyrywając z objęć mojego kapitana.
- Skoro to dziecko jest moje masz zostać na lądzie. - odezwał się z pełną  powagą i spokojem w głosie.
- Płynę z Tobą, zbyt długo czekałam, zbyt długo myślałam.. - zaczęłam płakać coraz głośniej i wyraźniej nie by zbudzić jego uczucia, a z nerwów, emocji. Ten popatrzał na mnie srogimi oczyma i wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałam w mapiarnii, gdzie było dosyć ciepło, przytulnie, świece paliły się wkoło, a ja spoczęłam na jednym z foteli. Przy drzwiach na wieszaku wisiał płaszcz Sparrowa i jego kapelusz. Po dłuższej chwili łajba zaczęła delikatne kołysać się w rytmie fal. Odpłynęliśmy od portu, gdzie tym razem płynęliśmy? Nie miałam pojęcia, wiem jedno, znowu byliśmy razem. Nie ważne jak, ważne, że mogłam tutaj być, na Czarnej Perle.
                                                     Obudziło mnie delikatne zamknięcie drewnianych drzwi od pomieszczenia, i stukot męskich butów. Jack wszedł z powrotem i pogładził mnie po włosach. Ocknęłam się oparta ręką o stół. Musiałam usnąć. Ledwo się otrząsnęłam, w pół świadoma objęłam ukochanego mężczyznę a ten wyniósł mnie w nieznane. Po chwili jednak skojarzyłam, że przenosi mnie do swojej kajuty i kładzie delikatnie  koi. Otula kocem i dalej gładzi moje włosy. Coś próbowałam wymruczeć z pod nosa, jednak bezskutecznie. Zapadłam w głęboki sen.
- Kiedy zrozumiałem co poczułem, ty odeszłaś, a raczej to ja cię zostawiłem. Jestem piratem, nic nie zrobię. A teraz próbuję dopuścić do siebie myśl o dziecku. Nie wiem czy wiesz Annie, ponieważ ty i tak śpisz, ale jestem kapitanem tego statku, i w każdej chwili mogę poprowadzić ceremonię zaślubin. Nawet sobie.. I tak pomyślałem, że może..
- Jack.. Zasnęła ? - zapytała się Fortuna wchodząc do pomieszczenia, słyszałam ją nawet przez sen, bardzo dokładnie. Miała charakterystyczny ton głosu, który zapamiętał by każdy po pierwszym spotkaniu z nią.
- Aye, śpi. - oboje mówili szeptem.
- Jaki kierunek obieramy?
- Taki jak na początku, płyniemy na południe Karaibów.
- Jesteś pokręcony bracie, i mówię ci to ja, twoja siostra.
- Życie i szaleństwo to jedno.
- Z tego szaleństwa zobacz co się zrobiło. Jesteś pewien, że to twoje?
- Wierzę jej.
- Ona jest tak samo piratką, jak ty, czy ja..
- A nawet lepszą od Ciebie. -  odpowiedział z dumą w głosie.
- Jeszcze się przekonamy. - mruknęła ponuro i już słyszałam stukot niewielkich obcasów damskich botków i nizbyt mocny trzask drzwi.
- Bo fortuna kołem się toczy, i o to fortunie tylko się rozchodzi. Jak każdemu piratowi, naszym celem jest grabić i łupić, aż padniemy na nasze pirackie mordy. A moim drugim celem, jest teraz ciebie chronić. Czy podołam? Chciałbym Ann. A póki co, do dna. - usłyszałam pociągnięcie zdrowego, solidnego łyka. Podejrzewam, że był to nasz ukochany rum, bo jak by co innego. Jego piracka dłoń, znów gładziła moje włosy, czasami bawił się palcami i wplątywał je w moje kołtuny, a ja leżałam bezsilnie, udając, że zapadłam w głęboki sen.

____________________________

Przepraszam, że tyle musieliście czekać.
Wasza
Ana.

1 komentarz: