wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział II

                           Biegłam co sił w nogach by dotrzeć do niej, do najpiękniejszej lekko bujającej się na przejrzystych, błękitnych falach morza Karaibskiego Czarnej Perły. Już ją widziałam, stała dumna, piękna i okazała. Musiałam wyjaśnić to, co zostało napisane na jednej ze stronic mojego dziennika. Nie moje pismo, a pismo mojego ukochanego, a raczej nie mojego, już sama nie wiem. Kim on dla mnie jest? Jest ojcem mojego dziecka ! Biegnę dalej i już stanęłam przy stromym drewnianym wejściu na okręt. Wchodząc na górę minęłam się z Pintelem i Ragettim noszącymi jakieś wielkie beczki, podejrzewam, że z rumem.
- Ahoj Annie ! Trochę czasu minęło ! - odezwał się wesoło Ragetti.
- Ahoj ! - zasalutowałam dumnie.
- Szmat czasu Ann. Co Cię sprowadza na Perłę ? - odezwał się Pintel.
- Jak to co? - Roześmiałam się. - Kapitan Jack Sparrow ! - CI spojrzeli zaszokowani a ja udałam się w swoją stronę.
 Jednak nie do końca byłam przekonana o całym moim spontanicznym planie. Kiedy już miałam nogą stanąć na drewnianych deskach statku na drogę wyszła mi dosyć wysoka kobieta, o rudych, pięknych, czerwonych włosach, oczach jak diabeł, srogą miną. Miała dosyć duże, jędrne piersi, ubrana była po pirackiemu, chociaż jej ubranie było dosyć schludne. Przykrótka, biała koszula z szerokimi rękawami, i szory do kolan. Masywny kapelusz zdobiony złotawymi naszyciami i pas, przy którym trzymała dwie spluwy.
- Witaj kochaneczko, czegoś potrzebujesz? - odezwała się rudowłosa kobieta z zaczepką w głosie.
- Owszem, ja do Jack'a.
- Phi ! Kim ty dla niego jesteś, że możesz tak sobie mówić? To jest kapitan Jack Sparrow ! - odezwała się z groźbą tym razem.
- Widzisz to? - pokazałam jej palcem na mój spory już brzuszek, czując dumę w tym momencie. Ta tylko skinęła głową w milczeniu. - To jest dziecko Sparrowa, wpuść mnie po dobroci albo wejdę tam siłą ! - wyciągnęłam szablę z pasa, który na wszelki wypadek przed wyjściem przewiązałam sobie. Widziałam, że wypłynięcie, o ile uda mi się wypłynąć na morze z takim szalonym mężczyzną ciągnie za sobą kilka konsekwencji i trzeba się uzbroić nie tylko w cierpliwość.
                             Zza jej pleców ukazała mi się męska postać, oczywiście był to dredziasty. Trochę mi ulżyło, choć po jego minie nie mogłam nic stwierdzić pozytywnego. Patrzył srogo to na mnie, to na drugą kobietę. Zlustrował moją szablę po czym spojrzał głęboko w moje oczy.
- Miałaś być później. - odezwał się bez wyrazu.
- Nie mogłam czekać kapitanie, muszę z Tobą pomówić, jednakże naszły jakieś komplikacje. - odpowiedziałam wskazując wzrokiem na rudą.
- Ann, to część historii, o której nie masz pojęcia. - objął ją czule. Serce mi stanęło, w tym momencie umarłam chyba ze czterdzieści razy. Ona jest dla niego kimś ważnym, kolejną kobietą w jego sercu. Ale dlaczego w takim razie pisał takie rzeczy w moim dzienniku? A może pisał to już dosyć dawno? Wyrwał by kartkę. Co mam myśleć? Spoglądałam zdezorientowana na nich jeszcze kilka chwil, kiedy tak czule obejmował ją całym ramieniem.
- To moja siostra, Jasmine. - dodał cicho ze spuszczoną głową, jak by zrobił coś złego. Cała złość momentalnie mi przeszła, ale milion myśli na sekundę nie opuściło mnie w ogóle. Wybałuszyłam oczy i dalej spoglądałam w konsternacji. Rzekoma Jasmine rozluźniła się na twarzy, a nawet wyciągnęła do mnie rękę.
- Tak, jestem siostrą Jack'a. Wybacz za za takie powitanie. Nie miałam pojęcia, że ty, że on, że wy.. - kiwnęła głową w stronę mojego brzucha, zająknęła się i zaczęła mówić dalej. - Wszyscy mi mówią Miss Fortune, albo po prostu fortuna.
- Jasmy uwielbia łupić i grabić, jej głównym celem jest złoto. Zresztą jak każdego pirata. - uśmiechnął się czarnooki luzując atmosferę. Nawet i mi się udało podnieść kąciki ust.
- Och, gdzie moje maniery. Annie Barbossa. - Podałam rękę dziewczynie. Teraz wydała mi się znacznie młodsza, gdy po jej twarzy przemknął cień uśmiechu.
- Ann wejdź na pokład, i idź do mapiarnii, porozmawiamy. - szepnął jedyny mężczyzna w naszym towarzystwie. Skinęłam głową zgadzając się, i ruszyłam w dobrze znane mi miejsca.
                                       To miejsce, gdy weszłam do środka, te drewniane ściany dalej były przepełnione magicznym zapachem morza i piractwa. Delikatnie stąpałam po drewnianej podłodze, próbując dostrzec najmniejsze zmiany w pomieszczeniu, lecz oprócz nowych map na hebanowym stole nie było nic, co bym mogła zauważyć. Stanęłam nad rozłożonymi kartkami z zapisanymi wzorami wysp. Za mną rozległ się delikatny stukot męskiego obuwia. Czekała mnie ciężka rozmowa...


_____________________________________

Już wróciłam powoli !:)
Teraz postaram się nadrobić moją nieobecność.

Czekam na komentarze od was :)

Wasza,
Ana.

3 komentarze:

  1. I oto jest! Nie masz pojęcia jak się cieszę :D Ukochana Miss Fortune wkracza do akcji, oj będzie się działo, moja droga. Ahoj!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no. Miss Fortune :p Ale tutaj LoL'em zajechało :) Czekam na kontynuację!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czo tak długa 5 nie ma? Brak czasu czy weny? Brakuje mi twojego bloga :(

    OdpowiedzUsuń