niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział trzydziesty trzeci.

                             Skalne ściany otaczały nas chłodnym powiewem powietrza. Skalistości mieszały się z zimną i mokrą ziemią. Im niżej schodziliśmy w głąb wąskiego, wilgotnego powietrzem tunelu, tym zimniej i ciemniej się robiło. Po licznych kropelkach potu na twarzy nie było już ani śladu. Po raz pierwszy ogarnęła mnie niepewność, a nawet posunęłabym się do tego stopnia by owe uczucie nazwać strachem. Oddaliliśmy się od malutkiej poświaty letniego, gorącego słońca. Oczy powoli przyzwyczajały się do ogarniającego nas mroku. Z mojej prawej strony równym krokiem towarzyszył mi Jack, z drugiej zaś dotrzymywał tempa Hector. Cóż za obstawa...
                                Wydawało mi się się, że ich stroje są niemal identyczne, choć przyznam że podobne też do mojego. Z początku nie mogłam się odnaleźć w tych egipskich ciemnościach, a nikt niestety nie pomyślał o latarniach, pochodniach lub czymś podobnym by ułatwić sobie to zadanie. Dlatego niektórzy za nami na przykład Pan Gibbs, Pan Tigg, Elizabeth czy Will kroczyli trzymając się ściany. Zachwiałam się na nogach, odruchowo chwyciłam się Sparrowa za rękę by móc utrzymać równowagę. Jego twarz wyraziła mieszankę uczuć, jednak tym największym było zdumienie. Zza ciemni błysnęły jego mocno orzechowe oczy  zdawałam się słyszeć nonszalancki przyjemny pomruk z pod seksownego wąsa. Jakieś dziwne głosy jednak zakłóciły całą naszą relację, w której zdążyłam się rozpłynąć i zapomnieć o tym, że przecież idzie z nami cała załoga i mój tata. Owe odgłosy dochodziły moje bębenki uszne raz ciszej, raz głośniej.
-Hmmm...- zamyśliłam się stając w miejscu. - Jesteśmy coraz bliżej. - Mruknęłam ponuro. Hector spojrzał na mnie znacząco i wypisz, wymaluj na mojej twarzy gromadził się grymas dziecka, któremu wciskają niedobre jedzenie. Po prostu nie miałam ochoty dzisiaj walczyć.
-Aye.. To dosyć intrygujące.. Czego?! - Odchrząknął ochryple odwracając głowę za siebie. Dredziasty przykładał palec do ust by chwilę umilknąć.
-Angelika.. - Szepnął wsłuchując się bardziej w głosy narastające z każdym krokiem.
 Szliśmy prawie bezszelestnie. Ręka automatycznie podtrzymywała rękojeść od mojej szabli. Trzeba być w gotowości. Szliśmy blisko siebie, przypadkiem uderzyłam w łokieć Jacka. Ten spiorunował mnie wzrokiem, chociaż pewnie musiałam u niego wywołać podobną reakcję, ponieważ szybko zwiesił głowę, co nie jest podobne do naszego pewnego siebie kapitana.
                                       Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Skały tworzyły swoistego rodzaju dużą, podziemną komnatę. Z tak zwanego sufitu zwisały błyszczące stalaktyty. Po bokach rozlewały się strumienie krystalicznie czystej wody obijające się o masywne stalagmity. Wokół było pełno złota i srebra, a dokładnie przedmiotów. Korony, berła, po królu. A więc tutaj musiał przechowywać swój skarb. Całość rozświetlały wielkie, ogniste pochodnie, które były podtrzymywane przez piratów. Toć to musi być załoga tej całej Angeliki. Staliśmy dalej w mroku korytarzu, ale nie mogliśmy się zbliżyć bardziej. Mieliśmy na tyle wystarczalną odległość by widzieć wszystko dokładnie. Na środku stał wielki stół, również wykuty ze złota, a na nim była skrzynia, ta była już zrobiona z drewna. Jednak posiadała piękne zdobienia rożnymi kryształami. Przy niej stała wysoka, kobieta. Posturę miała na prawdę kobiecą. Idealny gorset modelujący jej sylwetkę, półdługie brązowe włosy, pełne piersi, jak na piratkę była ubrana dosyć schludnie. Koszula nie zszarzała jeszcze tak bardzo, i posiadała piękny kapelusz zdobiony zielonym pawim piórem. Ręce podpierała na biodrach i patrzyła przed siebie na dosyć sporą liczebnie załogę. Teraz doskonale słyszałam to co ona mówi.
- Teraz, kiedy pozbyłam się tej dziwki Julii "Cuddy" Correlinay, została nam jeszcze jedna, o której doszły mnie słuchy. Jest jeden problem. Jest ona córką Kapitana Hectora Barbossy. - po tym rozniosły się męskie głosy zdziwienia. Ona mówi o mnie. Zaraz, kim jest ta cała Julia? Posłałam pytające spojrzenie w stronę Sparrowa.
- Ale to nie wszystko, wiem też, że towarzyszy im razem na Czarnej Perle. Niedługo Panowie rozpocznie się bitwa o byt. Brakuje nam podpowiedzi, i pierścieni, które posiadają obaj panowie, Sparrow i  Barbossa. Pamiętacie Kapitana Jacka Sparrowa? - Zapytała głośniej, a cała komnata wybuchnęła śmiechem. Zauważyłam brązowookiego podirytowanego całą tą wypowiedzią. Staliśmy przyklejeni prawie do jednej ze ścian, stał on przede mną. Obrócił głowę w moją stronę.
- Cuddy jest szlachcianką, pływała ze mną. - odpowiedział mi prawie niesłyszalnym szeptem, większość musiałam wyczytać z ruchów jego warg.
- Łączyło Cię coś z nią? Bez powodu nie została nazwana dziwką. - syknęłam przez zęby.
- Łączyło mnie z nią coś tak jak z dwustoma innymi kobietami. - uśmiechnął się łobuzersko. Nawet w takiej chwili potrafi sobie stroić ze mnie żarty. A może on wcale nie żartował? Pozostawiłam tą rozmowę do wyjaśnienia na potem. Nie był to najlepszy czas, ani warunki do długich opowieści.
- Nie będzie paktów, nie będzie litości, o nie panowie ! Musimy pomścić Czarnobrodego, musimy być niepokonani ! - motywowała ich dalej brunetka. Nagle zza jednego ze skalnych filarów wyszła Elizabeth ukazując swoją osobę. To wszystko działo się tak szybko, że nie mogłam nadążyć za rozumowaniem całej tej sytuacji. Jednak nie tylko mnie to zadziwiło.
- Niepokonani? Mówisz o sobie? Zmierz się z królem piratów ! - Krzyknęła Lizzy.
Teraz już nie było odwrotu, trzeba było wyjść na światłość ognistych promieni, by zmierzyć się z przeciwnikiem na lądzie. Wszyscy stanęliśmy tuż za blondynką gotowi do walki. Każdy z nas trzymał za rękojeść od szabli, lub noży. Co tylko posiadaliśmy do bitwy. Angelika uśmiechnęła się szeroko pokazując szereg białych, prostych zębów, po czym sprawnym ruchem wyciągnęła swoją broń. Ruszyliśmy...


___________________________________________________
Witajcie ! przepraszam że aż tyle musieliście czekać. Mam nadzieję, że zadowoli was ten rozdział. Miałam masę rzeczy do odrobienia, stąd tyle czekania. Mam nadzieję jednak, że nie opuściliście mnie :) Informuję, że zostały 3 rozdziały, no chyba że się zmieszczę w dwóch do końca pierwszej serii. Sonda nadal trwa, ale póki co przeważają głosy jednogłośnie na kontynuację bloga, więc i taką rozpocznę.
Chcę podziękować Julii za wielką dzisiejszą motywację. Czekam na wasze komentarze i opinie :)
Wasza
Ana.

3 komentarze:

  1. Z tej strony dziwka Correlinay przesyła pozdrowienia!
    Służę pomocą w kwestiach motywacji, a teraz wybacz, ale mam kilka spraw do obgadania ze swoją DZIWKĄ :D
    Ana, wiesz że cię uwielbiam?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle świetny! :D Troche długo się czekało... dziennie po kilka razy wchodziłam na twojego bloga sprawdzając czy jest nowy rozdział xD. Jestem ciekawa jak się rozegra ta walka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie kontynuacja :) Cudowny rozdział...i obyś pisała częściej bo my tutaj zdychamy bez kolejnej dawki przygód :p

    OdpowiedzUsuń