czwartek, 27 marca 2014

Rozdział trzydziesty.

- Przyszłaś dręczyć swojego Kapitana ? - zapytał lekko ochrypłym głosem. Ja w tym czasie obeszłam stół dookoła i stanęłam przed nim twarzą w twarz. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko oraz nachyliłam się niżej pokazując swoje walory spod koszulki. - Jeśli tak ma wyglądać to dręczenie, to jestem za tym byś kontynuowała panno Barbossa. - oblizał swoje suche usta.
- Oh Jack...- rozłożyłam swoje ciało kładąc się na całej powierzchni drewnianego stołu. Czarnooki nie marnował ani chwili dłużej. Podniósł się z krzesła i zaraz za mną wszedł na stół, obróciłam się zwinnie jak kotka na brzuch by popatrzyć mu w jego czekoladowe tęczówki. Wodziłam go za nos, kusiłam uśmiechem i skradałam się na czworaka coraz bliżej jego osoby. On również na kolanach zbliżał się w moją stronę badając oczyma moje ciało. Nasze nosy stykały się ze sobą, oddechy mieszały w jedną całość. Sparrow chwycił moje delikatne policzki swoimi brudnymi rękami, na których widoczne były ślady ciężkich walk i ciężkiej pracy. Uwielbiałam to uczucie, gdy ten mężczyzna pieścił moje podniebienie swoim językiem. Odgrywaliśmy nimi swoistego rodzaju taniec, a ja coraz zachłanniej wbijałam mu się w usta. Niespodziewanie on oderwał się ode mnie i popatrzył na mnie z wielką uwagą.
- Nie jesteś byle dziewką, bym cię traktował poniżej zasłużonych godności. Niemniej jednak, pragnę cię Annie Barbossa i nie waham ci się tego mówić tu i teraz. Problemem byłoby jednak, gdyby twój tata tutaj wszedł w najmniej oczekującej chwili, ale czy problem problemu może być problematycznie rozwiązany? - Spojrzałam na niego jak na głupka, stanowczo za dużo wypił, bo mówi od rzeczy. Z politowaniem rzuciłam mu ostre spojrzenie. Ten wstał ze stołu i zaczął barykadować drzwi wejściowe do mapiarnii. Podążyłam za nim, kiedy przystawił jeden z masywnych foteli pod drzwi nie zawahałam się by pociągnąć go za rękaw jego brudnej, roztarganej koszuli. On energicznie się odwrócił i spojrzał pytająco, a ja popchnęłam go na ścianę tuż obok i zaczęłam całować jeszcze bardziej namiętniej. Jego ręce nie mogły być w jednym miejscu, urządziły sobie przechadzkę po moim ciele, zatrzymując się na jednym, kluczowym miejscu, a może i nawet celu tej podróży, czyli mojej pupie. Swoją całą siłę skupił na tym by mnie podnieść do góry. Nogami oplotłam go na biodrach i dociskałam całym moim ciężarem. Jack odwrócił się razem ze mną i teraz ja byłam przygwożdżona do ściany, dalej oplatając jego swoimi nogami. Zwinie językiem błądził po mojej szyi, przy tym oddychaj ąc coraz szybciej. Jednak nie dałam się tak łatwo zdominować. Zeskoczyłam z niego i popchnęłam go tak by upadł do tyłu, szybko skoordynował ręce z upadkiem i podparł się, a ja wskoczyłam na niego przejmując rolę. Ściągnęłam ze swojego kapitana koszulę i zaczęłam pieścić dłońmi jego tors. Ten podążył za moimi poczynaniami i zrobił ten sam ruch, na który mu pozwoliłam, czyli ściągnięcie mojej równie brudnej i spoconej koszuli. Przed nim ukazały się moje nie zbyt wielkie piersi. Sutki stały nabrzmiałe, Jack od razu zaczął je muskać delikatnie ustami, całkowicie przy tym mogłam stracić głowę. Jednak nie zapomniałam kto tu teraz ma rządzić. Odepchnęłam go i skarciłam wzrokiem.
- Nie podoba się ? - zapytał kuszącym tonem.
-Wręcz przeciwnie kapitanie, ale muszę zapytać o jedną rzecz. - Powiedziałam szeptem całując jego szyję i okolice klatki piersiowej. Znałam już jego czułe punkty, więc wiedziałam, gdzie uderzyć najmocniej.
- A więc zamieniam się w słuch moja pani. - wypowiedział każde słowo wyraźnie i powoli, jednak widziałam jak już oddaje się mojej kontroli. Żeby jeszcze bardziej poddać go ekstazie ugryzłam delikatnie płatek jego ucha, a dredziasty zająknął jak małe dziecko. Teraz wiedziałam, że odpowie na wszystkie moje pytania.
- Co dręczy największego kapitana na całych Karaibach? Czemu Kapitan jest nie do życia?- zamruczałam wręcz do jego ucha.
-Jest...Taka...Jedna...Kobieta.. - ledwo odpowiadał w amoku.
-Kobieta powiadasz? I co ta kobieta robi? Co ona robi z Kapitanem? - Ciągnęłam za język.
-Ta kobieta...Mmmm...Ona...A Masz ! - Zaskoczył mnie, chwytając ostro za barki i obracając na plecy. Uśmiechał się zawadiacko. - Ta kobieta właśnie próbowała wyłudzić w najokrutniejszy sposób ode mnie wszystkie informacje. Cwana jesteś, ale nie aż tak. - Powiedział całkowicie trzeźwym głosem. Cała magia rozkojarzenia zniknęła. Mocno trzymał mi nadgarstki i unieruchomił moje ciało swoim. Siedział na mnie i wpatrywał się przy tym bezczelnie się uśmiechając.
-Jak zawsze sprytny Jack Sparrow... - wycedziłam przez zęby.
-Kapitan Jack Sparrow złotko. - uśmiechnął się podnosząc swoje wąsy i złożył pocałunek na moich ustach. Nie opierałam się, a wręcz przeciwnie, chciałam więcej. Nasza gra ciał powróciła, półnadzy całowaliśmy każde zakątki naszych ciał, potem już nadzy byliśmy jednością. Czarnooki poruszał się we mnie jak nigdy dotąd. Wcześniej nie był aż tak agresywny i drapieżny. Nie przeszkadzało mi to w żaden sposób, bo właściwie tego oczekiwałam, zachłanności, pragnienia mojej osoby w każdym calu. Okryliśmy się brudem naszych koszul i spodni, przespaliśmy pół nocy na drewnianych deskach mapiarii...

____________________________________
Wreszcie jest, jednak niepokoi mnie brak komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Nie żebym leciała na komcie czy coś, ale jest to motywacja, której mi strasznie brak. Także proszę o OBIEKTYWNE opinie. Każda wiele wnosi do opowiadania :)
Przypominam również o sondzie.
Ana

3 komentarze:

  1. Chyba jestem za młoda żeby to czytać ;D ale nie zniechęcaj się. pisz dalej. świetne !

    OdpowiedzUsuń
  2. Pikantnie ! Nie umiałam się doczekać tego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń