środa, 19 marca 2014

Rozdział dwudziesty dziewiąty

                             Czułam się taka rozerwana wzrokiem. Na słowo 'kobieta' poczułam, jak jakieś dziwne ciepło oblewa moje ciało od środka i przechodzi prosto do żołądka. Czy faktycznie to wszystko, ta cała nostalgia kapitana mogła być spowodowana przeze mnie? Skąd Pan Gibbs mógł o tym wiedzieć? Generalnie nie powiedział mojego imienia, ale wszyscy od razu popatrzyli na mnie. Czy aż tak dobrze zna Jack'a ? Przecież ostatnio niewiele ze sobą rozmawiali. Może tylko tak sobie powiedział, chociaż ton jego głosu o tym nie świadczył. Poczułam się strasznie głupio, bo cała wina spadła na mnie.
- Will, płyniesz za nami. Lizzy a ty...
- A ja płynę z Willem na Holendrze.  - przerwała mojemu tacie blond kobieta.
-Aye.. Ann? Weźmiesz się za robotę, jest co robić. Ja w tym czasie stanę przy sterze.
-Tak jest tato. - Odpowiedziałam posłusznie. Zauważyłam, pana Tigga jak razem z Martim czyścili przód okrętu razem z dziobem i burt przednią. Z miłą chęcią dołączyłam się do nich by trochę im pomóc.
                                    Dzień mijał nijako. Na horyzoncie ani jednego stateczka, krystaliczna, czysta woda przytulała się do ciemnych desek będących częścią tej łajby. Ciężkie wzdychania i westchnięcia mieszały się wraz z szumem i podmuchami wiatru. Spięłam włosy w kitkę, ponieważ niesforne loki pojedynczo wpadały mi do oczu. Klęczałam na moich zdartych już kolanach zorując podłoże. Z czoła skapywały mi malutkie, słone kropelki potu. Wyglądałam tak żałośnie. Słońce powoli zachodziło, niebo zrobiło się różowawe. Dawno tak pięknego zachodu nieoglądałam.
-Balsam dla oczu Pani Barbossa, takie ciepło różowych promieni otula nasze ciała. - Zagadnął do mnie starszy pirat Tigg.
-Aye to prawda kamracie, można pieścić tym widokiem wzrok. - Odpowiedziałam zamyślona i też tak zrobiłam, podążyłam tęczówkami w pomarańczowo-różowy horyzont. Widok był zjawiskowy.
- Panie Tigg cóż to pana wzięło na takie popadanie w stany melancholii ? Tyle pracy jeszcze przed wami, a wy obijacie się jak szczury lądowe. -Zaskoczył nas Hector z tyłu, który najwidoczniej musiał podsłuchiwać naszą rozmowę. Starzec skinął głową w dół, chwycił ponownie za gąbkę szorując dalej pokład. Ja tylko udawałam jak zawsze, że takie traktowanie jest na miejscu i w porządku. Dobra mina do złej gry.
-Rozumiem, że nie przyszedłeś na darmo, ani nas pilnować.
-Aye Annie, masz rację. Chodźmy zatem, przejdźmy się. - Objął mnie ojcowską ręką i poprowadził na przechadzkę. Kawałek drogi szliśmy bez słowa, czułam tą napiętą atmosferę, czyli jednym słowem powaga. Czekała mnie ciężka rozmowa.
-Więc tato.. Słucham Ciebie. - Rozpoczęłam dosyć odważnie, ryzykując nawet moje życie.
-Ann, chyba nie muszę ci tłumaczyć, że jesteś dorosłą kobietą...
-Ah, tak. Rozchodzi się zapewne teraz o to..- wzdychnęłam ciężko przerywając, jednak karcący wzrok przywołał mnie do porządku.
-Przeczuwałem od dłuższego czasu, nie popieram tego, oczywiście jest to abstrakcja. Ale muszę cię prosić o jedno. Pod żadnym pozorem nie ufaj piratowi takiemu jak on. Sparrow to stary wilk morski, który cię wykorzysta.
-A ty nie jesteś starym wilkiem, piratem i nie wykorzystujesz mnie w ogóle?!
-Córeczko, musisz myśleć jak pirat bo nim jesteś czy tego chcesz czy nie ! Jack zamknął się w mapiarni w jakimś dziwnym stanie nostalgii. Tylko ty na niego możesz zadziałać pozytywnie. Albo on coś wie i nie chce nam powiedzieć, albo na prawdę go dręczysz. Tak sądzę.
-A ja nie. Powiedziałby mi o tym.
-On nie lubi odsłaniać kart.
-Przy mnie pokaże wszystkie, nawet te schowane za rękawami. - Powiedziałam kuszącym tonem oblizując sobie delikatnie wargi.
-I o to chodzi kochanie. Proszę, zajmij się nim. - Przytulił mnie mocno, jednak szybko wyrwałam się z rodzinnych objęć. Strasznie tego nie lubię.
                                       Zmrok zapadł na dobre. Olejne lampiony oświetlały obwód całego okrętu. Niebo aż migotało od maluteńkich gwiazdek ułożonych w rożne gwiazdozbiory, jakby opowiadały swoistego rodzaju historię. Blask księżyca zatapiał się w moje rozwiane, rozczochrane włosy. 'Kocham ten stan', pomyślałam i oparłam się o świeżo umytą burtę rozmyślając dogłębnie nad moją egzystencją. Rozdarcie jakie towarzyszyło mi  w ostatnim czasie stawało się coraz bardziej nieznośne albo inaczej, dokuczliwe. Obserwowałam płynący za nami Holender.Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak piękny jest ten statek. Taki okazały. Przy sterze stała Elizabeth, dumna i szczęśliwa. Z pewnością, ponieważ wreszcie mogła być dłużej przy swoim ukochanym. Pomachała mi ręką, widząc jak stoję samotnie na tylnej części Czarnej Perły. Odmachałam jej z grzeczności, chociaż wiem, że obie za sobą nie zbyt przepadamy. Według mnie Lizzy ma swój denerwujący charakter, ale serce dobre też ma, jak na pirata. Wróciłam myślami do mojej jakże ciężkiej sytuacji. W pewnej chwili morska bryza rozjaśniła mi mój umysł. Tak, już wiedziałam co powinnam zrobić, a raczej czego potrzebuję. Opuściłam moje miejsce, w poszukiwaniu mojego przeznaczenia. Szłam schodami oświetlonymi blaskiem maluteńkich , migających płomyczków. Za oszklonymi drzwiami również było widać poświatę żółto-pomarańczowej powierzchni, jednakże grobowa cisza związywała przestrzeń deskowych ścian, jakby nikt po drugiej stronie nie zażywał spoczynku. Popchnęłam lekko owe wejście do pokoju, w którym siedział mój kapitan i stanęłam wyprostowana w pełnym świetle przed jego osobą. Siedział za masywnym, okrągłym stołem i zamiast pełnego entuzjazmu przywitania dostałam coś dużo gorszego. Najsmutniejszy wzrok czarnych, mocno przepitych rumem oczu mierzył mnie bardzo dokładnie. Jeszcze moment a dredziasty mógłby się rozpłakać, dokładnie tak wyglądał. Nie odważyłam się powiedzieć ani jednego słowa. Cała moja pewność siebie zniknęła, a zamiast jej wkroczyło sumienie. Obeszłam stół dookoła i zatrzymałam się tuż za siedzącym, podpierającym się rękami Sparrow'em. Chwyciłam jego barki i zaczęłam lekko masować dla rozluźnienia sytuacji. Mężczyzna nawet nie obrócił się w moją stronę. Objęłam go już trochę pewniej i złożyłam delikatny pocałunek na jego szyi...

________________________________________________

Kochani, po waszej prawej stronie znajduje się sonda. Pozostało około dziesięciu rozdziałów do końca ( mniej więcej) raczej nawet więcej, ale bardzo mi zależy na waszej opinii. Sonda jest anonimowa i proszę o szczere odpowiedzi, gdyż nie wiem co będzie z kontynuacją. Nie wiem czy już tworzyć materiał na dalszą część. Liczę na wasze dobre serduszka. :)
Wasza Ana.

2 komentarze: