wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział piętnasty

                       "Miłość…niczym dwa żag­lowce płynące oceanem w ma­gicznej poświacie zachodzące­go słońca…i nie wiek, ani uro­da ją sca­la, ale piękne dusze, wspólne marze­nia i niosąca fala"


                                Powoli do mojej świadomości dochodziły dziwne krzyki. Leniwie otwarłam oczy i słyszałam je coraz bardziej wyraźne. Moje bodźce szybko zadziałały, był to alarm, że coś dzieje się na statku.. Moje przeczucie mówiło mi, że to coś złego. Nawet dobrze nie ubrałam butów, kiedy już byłam w biegu na pokład. Cała załoga stała w jednym miejscu, tylko podzielona na dwie grupy? Po jednej stronie stali Marti, Gibbs, Tigg, Ragetti, Pintel, kilka innych piratów a na przodzie całej tej grupy stał Jack, zaś po drugiej stronie stał mój ojciec ze znacznie przeważającą ilościowo załogą. Jednak nikt nie wyciągał do siebie broni, co było zaskakujące. Podeszłam bliżej by przyjrzeć się całości sytuacji.
-Ojcze? Co się tutaj dzieje? - zapytała zaniepokojona.
-Widzisz to? - wskazał palcem na ląd który był po prawej burcie w oddali. Wyciągnęłam z kieszeni Barbossy lunetę i rozłożyłam ją by obadać ją dokładnie. Wyspa była dość spora, i najwidoczniej ktoś na niej pomieszkiwał. Kilka statków przy brzegu zdążyłam zobaczyć. Od razu pomyślałam, że to nie jest wyspa, na której ma się zjawić Angelica, i za pewne nie ma ona nic wspólnego z naszymi poszukiwaniami. Krytycznym wzrokiem zjechałam Sparrow'a od góry do dołu.
-Nie rozumiem, mieliśmy płynąć po kolejny pierścień. - odpowiedziałam twierdząco zdezorientowana.
-Zaufałem Tobie Annie, a ty oddałaś mu ster. Zaufałaś mu, a mówiłem Ci, nie ufaj piratowi.
-Pirat piratowi nie równy ojcze. - odpysknęłam stanowczo i zwróciłam się do czarnookiego.
-Co to jest? I dlaczego busola wskazała ci drogę tutaj?
-Dlatego, że tego pragnie moje serce. Poznać prawdę.
-Jaką znowu prawdę Jack?
-Znasz całą historię Henryka siódmego? Władcy Anglii, i posiadacza pierścieni ? Wiesz co cię czeka po znalezieniu ich wszystkich? Bo Angelicę znajdziemy, ale dowiedzieć się będzie ciężko o co w tym chodzi..Dlatego...
-Dlatego musimy odwiedzić tą kobietę. - Dopowiedział Gibbs.
-Kto to jest? - zapytałam zaciekawiona.
-Dowiesz się gołąbeczko, jeśli twój tatunio pozwoli nam dobić do portu. - odruchowo spojrzałam na niego. On przewrócił tylko oczami.
-Ojcze, jeśli musimy to proszę cię, jeden dzień po za granicami tamtych wysp nie zbawi nas.
-Jeśli musimy.. A czy musimy?
-Aye kapitanie.. Musimy. - odezwał się twardo Gibbs.
-Przygotować się do zejścia na ląd szczury pokładowe ! Zwijać żagle, klaruj do wyjścia, singel ap ! - Zawołał Hector i wszyscy ruszyli do swojej pracy. Piraci uwijali się z robotą bardzo szybko, biegali w tą i z powrotem od burty do burty. Tata mój zniknął. Jack'a też nie było. Poszłam po najpotrzebniejsze rzeczy do kajuty, by niczego nie zapomnieć. Nałożyłam na siebie moją skórzaną, ciemnobrązową kamizelkę i pas ze szablą. Obwiązałam się dwoma pasami i wsadziłam do nich moje pistolety. Włosy starannie obwiązałam Bandamą. Spojrzałam na moje ręce. Bród za paznokciami już prawie wychodził, nawet nie miałam kiedy domyć rąk. Dłonie prawdziwego pirata. Do pomieszczenia wszedł Barbossa. Również przygotowywał się do opuszczenia łajby. Zabrał pierścień i podpowiedź ze sobą. Spojrzał na mnie surowym okiem i wyszedł bez słowa. Był na mnie zły, i widziałam to w jego oczach.
                               Dopłynęliśmy do niewielkiego portu, ze zwiniętymi czarnymi żaglami. Teraz Perełka nie wyglądała jak nasz Czarna Perła, tylko jak zwyczajny statek, nawet nie piracki. Pomogłam załodze w cumowaniu łodzi, a Barbossa zapłacił godziwą gotówkę za postój przy porcie. Jednak nie wszyscy ruszyliśmy w wyprawę. Hector zabrał tylko mnie, Gibbs'a, Jack'a,  i Cotton'a. Ragetti i Pintel przyplątali się jednak za nami, więc za moją namową mogli iść z nami. Wędrówkę utrudniały klify, na których dopiero na szczycie znajdowała się zielona trawa, i droga, która prowadziła do mieszkań tubylców. Cały czas zastanawiałam się, kim może być owa osoba, do której Sparrow zwraca się o pomoc. Z boku tych kamienistych skarp znajdowały się strome schody, z których nie trudno było spaść. Szliśmy jeden za drugim dodatkowo trzymając się po boku liany. Po dosyć męczącym wysiłku znaleźliśmy się na górze. Jednak przeczuwałam, że to dopiero początek. Zarządziłam postój. Usiadłam na lekko wilgotnej trawie i obserwowałam morze w pełnej okazałości. Nasz statek przy nim był teraz taką malutką łupinką. Słońce odbijało się w przejrzystej tafli wody. Minęło może około dziesięciu minut, kiedy mój ojciec rozkazał wszystkim iść dalej. Sparrow trzymał w rękach cały czas busolę, która rusz, co rusz wskazywała mu kierunek. Wskazówka drgała jednak nie obracała się szczególnie wokół swojej własnej osi. Zawitaliśmy do niewielkiej wioski. Było tutaj raptem osiem domów, wszystkie wyglądające prawie tak samo. Zbudowane z drewna, piętrowe budynki z niewielkimi ogródkami lub bez. Stanęliśmy przed jednym z takich. Był dodatkowo ogrodzony drewnianym płotem, posiadał piękny ganek na którym można było zaczerpnąć odpoczynku na bujanym fotelu. Sielankowy widok uspokajał mnie od środka, chociaż wyrzuciłam już myśl, że może być to żona kapitana Teague, bo takowa przez chwile pojawiła się w mojej głowie. Jack podszedł do drzwi i lekko zapukał, za nimi ustawił się kolejno mój tata i potem ja zaciekawiona kim może być mieszkaniec tego domu. Drewniane, a zarazem skrzypiące wrota otworzyły się i ujrzałam kobietę, o blond włosach, i delikatnej cerze. Miała może około metr siedemdziesięciu i ciemne oczy. Pokazała swoje piękne, proste i białe zęby, musiałam przyznać, że uśmiech miała zniewalający. Ubrana była w białą koszulę i długą granatową, materiałową spódnicę. Na nogach posiadała tylko klapki. Była przede wszystkim młoda i chyba się ucieszyła z widoku Jack'a. Zastanowiłam się czy czasami coś ich wcześniej nie łączyło. Nutka zazdrości drgnęła we mnie, jednak nie chciałam nikogo bezpodstawnie osądzać.
-Elizabeth - powiedział prawie niemym głosem mój tata. Czyli on też ją znał.
-Rad jestem że cię widzę Lizy ! - Krzyknął uradowany czarnooki. Najwyraźniej dziewczyna albo była niemową, albo tak jej dech zaparło na widok starych znajomych. Wpuściła nas wszystkich do środka zapraszając do salonu. Pokój był niezbyt duży jednak bardzo przytulny. Drewniane ściany odzwierciedlały kajutę pokładową, a na jednej z nich wisiał piękny duży obraz, który przedstawiał statek z czarnymi żaglami. Wszyscy rozgościli się na skórzanych kanapach, a w kominku palił się malutki płomyczek. Tylko ja stanęłam nie pewnie rozglądając się po nowym otoczeniu. Blondynka widząc to podeszła do mnie i wyciągnęła rękę.
-My się chyba nie znamy. Jestem Elizabeth Turner. - powiedziała. Chwyciłam jej dłoń by ją uścisnąć. Na prawdę miała bardzo delikatną skórę.
-Annie...Annie Barbossa.- powiedziałam niepewnie. Po raz pierwszy przedstawiłam się moim prawdziwym nazwiskiem. Pani Turner zdawała się być lekko zaszokowana informacją i od razu zwróciła się ku Hectorowi.
-Barbossa, nie mówiłeś, że masz córkę.
-Nie jestem zbyt wylewny i nie przybyliśmy, by o tym rozmawiać moja droga. - Ciemnooka poszła do kuchni na moment, i po chwili wracała z butelkami rumu. Rzuciła każdemu na osłodę i sama również odkorkowała dla siebie jedną. Stanęła obok mnie przyglądając się całej hołocie, i wyciągnęła alkohol w moją stronę.
-Wypijesz? - zapytała przyjaznym tonem.
-Pewnie. - odpowiedziałam zabierając szkło z jej rąk. Pociągnęłam łyk i oddałam z powrotem właścicielce.
-Więc? Co was sprowadza do mnie moi kamraci?
-Wielmożny królu Piratów..- zaczął patetycznie Jack, odchrząknął ślinę, w sarkastycznym geście. - Czy mogłabyś nam udzielić kilku informacji na temat skarbu Henryka siódmego? - Kobieta zamyśliła się przez chwilę, tak jak by szukała dobrej odpowiedzi na pytanie. Ja z każdego słowa próbowałam poukładać wszystko w całość. Sprawa na razie była taka, że w takim nie wielkim domku mieszkał król piratów, który na dodatek jest płci żeńskiej. I najwyraźniej coś wie na temat naszej szukanej zdobyczy. Ba ! Przecież władca powinien mieć wystarczającą wiedzę na różnorodne tematy związane z piratami, skarbem i żeglugą.
-Tylko głupiec ma odpowiedź na wszystko. - rzekła równie patetycznym tonem. Wokół zrobiła się niezręczna cisza, którą po chwili zadumy mój tata spróbował przerwać.
-Potrzebujemy tych informacji.
-Wybieracie się po pierścień? A raczej pierścienie? - zapytała.
-Aye, panienko co wiesz o tej legendzie?
-Niewiele wam mogę pomóc kochani, jednak jesli poczekacie do jutra, jutro jest dzień spotkania z Willem,  jednak nie dam wam całego tego dnia, to jedyny taki raz na pięć lat. Mój syn chce z nim też pobyć, i ja również..
-Wszystko rozumiemy Lizy ! Kochająca się rodzinka, brak styczności z piratami, wszystko jak po staremu, my tylko zabierzemy młodemu kilka chwil, i ani minuty więcej ! Tylko.. czemu nie dziesięć lat? - Wyszczerzył się dredziasty.
-Oh Jack, jak zawsze jesteś błyskotliwy. Kiedy po bitwie siedziałam dłuższy czas w Zatoce Rozbitków, szukałam sposobu by porozmawiać z Calipso i uprosić ją o łaskę. Trochę mi to zajęło, ale znała moją dobrą duszę. Dlatego obdarzyła nas swoim dobrem i pozwoliła widywać co pięć lat.. - znowu powalała nas swoim idealnym uśmiechem. Teraz łączyłam fakt, że ta dziewczyna ma syna i męża, czyli raczej nie łączyło ją nic ze Sparrow'em. No chyba że wcześniej...- Możecie u mnie przenocować, jednak nie mam za bardzo jak was usytuować. - Mój ojciec lekko wzdychnął.
-Podłoga będzie najwygodniejszą dla nas koją w twoich progach. - powiedział kapitan.
-Jeśli tak uważasz kapitanie, to możecie się rozgościć. - ucieszyła się kobieta. Jeszcze do wieczora minęło kilka godzin, które spędziliśmy na rozmowie. Dowiedziałam się, że to jest ta dziewczyna, której udzielił ślubu mój tata podczas walki. Ona ukatrupiła Jack'a i wsadziła do luku, i generalnie z tych wszystkich wspominek, mogłam wywnioskować, że ta blondyna ma zabójczy talent do strategii i walki. Królem jest tylko przez uprzejmość czarnookiego, a sama spędziła trochę czasu w fortecy, na dokładnym studiowaniu kodeksu piratów. Ma ogromną wiedzę, czego mogłam jej na prawdę pozazdrościć.Przy tak dobrym towarzystwie, i ciągle lejącym się rumie noc zaskoczyła nas dosyć szybko, na dworze rozhulał się deszcz, cieszyłam się, że od tak dawna będę mogła spędzić noc w niebujającym się pomieszczeniu i całkowicie suchym przede wszystkim. Wszyscy ułożyliśmy się do snu. Panowie odstąpili mi kanapy, na której mogłam się położyć, jednak nie skorzystałam z propozycji. Chciałam być na równi traktowana z innymi, dlatego ułożyłam się koło ściany i przykryłam kocem. Nie mogłam usnąć. Ciągle wsłuchiwałam się w bijący o mahoniowy parapet deszcz. Wiatr szalał  i gwizdał za oknem, co za okropna pogoda. Nagle poczułam czyjeś ciepłe ręce, powoli obejmujące mnie. Wzdrygałam się lekko jednak pozwoliłam na zakończenie czynności. Poczułam na karku gorący oddech i lekkie smyranie wąsem. Obróciłam się jednak, by sprawdzić czy jest to na pewno ten mężczyzna, o którym myślę. Moje przeczucie i tym razem mnie nie myliło. Czarne oczy Jack'a oświetlały mnie doskonale, znów poczułam, że topię się w jego wzroku. Uśmiechnął się zalotnie obejmując moje ciało w dalszym ciągu. Odchyliłam wargi, chciałam już coś szepnąć , jednak ten przyłożył mi palec do ust.
-Ciiiiii... - wyszeptał. - Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw?
-Trzeba tylko umieć je popełniać ! - odezwałam się pół szeptem by nikt nas nie usłyszał. Jednak głośne chrapanie Pintela zagłuszało nasze szepty.
-A pierwszy warunek brzmi: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień. - po czym pocałował mnie w szyję. Czułam się taka szczęśliwa. Jednak wiem, że gdyby teraz obudził się Barbossa, moglibyśmy skończyć jako przekąska dla rekinów. Również głupiec miewa czasami rozsądną myśl, tylko tego nie zauważa. W tym wypadku, zauważyłam to doskonale dotykając delikatnie każdej powierzchni wargi Sparrow'a... Ta noc dla mnie była wszystkim. I najwyraźniej nie miałam ochoty już spać, w końcu do świtu już nie daleko, a w tej chwili czułam dreszczyk adrenaliny łączony z piracką, szaloną namiętnością..

1 komentarz:

  1. Czekam na dalszy rozwój akcji podoba mi się to! :D Oby tak dalej czekam na następny ;) Pozdrawiam, Nicole :)

    OdpowiedzUsuń