poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział trzeci

[AHOJ ! Tak kochani, idę jak burza z rozdziałami, ale strasznie szkoda mi weny, więc póki co jeśli ktoś to czyta to niech zagląda, bo rozdział może pojawić się w każdej chwili tak jak teraz. Zostawiajcie komentarze, przynajmniej wiem, że ktoś to czyta. Oczywiście słuszne uwagi biorę do serca, ale bezsensownego hejtowania nie zniosę.Zależy mi na tym, ponieważ to daje porządnego "kopa" by pisać dalej:)  Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego czytania.]


                                  Dwa kolejne dni minęły tak samo. Praca na statku pod komendą pirata, skwar na morzu, a noce gwieździste. Dzisiaj jednak pogoda zapowiadała się na nieco inną. Czułam zachodni wiatr na plecach, zimny i przeszywający skórę. Chmury wirowały nad perłą w tańcu, i czekaliśmy tylko na najgorsze. Byliśmy przygotowani, bo od rana pracowaliśmy jak mrówki by potem kontrolować sytuację. Nagle na pokładzie rozległ się okrzyk Kapitana.
- Hej kamraci ! Nie damy się naturze ! walczymy ! widać ląd ! Już jutro powinniśmy tam dotrzeć ! Zwijać żagle ! prędzej, prędzej ! Jutro połowa załogi podpłynie szalupami na wyspę, by towarzyszyć mi w poszukiwaniach ! Druga połowa będzie pilnować statku ! Z pewnością, nie będziemy tam sami.-dodał  ostatnie bez okrzyku, lecz z uśmiechem. Zamienił się miejscami i za sterem stał już Cotton. Jego papuga miała dzisiaj straszy dzień, ciągle latała od masztu do masztu. Chyba była przestraszona całą tą pogodą. Podążyłam śladem Jack'a, który umknął mi z przed oczu. Zaczął kropić deszcz.
Zeszłam do mapiarnii, jeszcze tam nie miałam okazji być. Zza drzwi dochodziło dziwne mruczenie i mówienie? Czyżby kapitan lubił mówić sam do siebie? Pewnie już wypił butelkę rumu.
-mhhmm, mhhhm, ciągle brakuje rumu ! Dlaczego zawsze rum?! Gdzie ty możesz być. Co za tajemnicę skrywasz..-nagle rozległa się cisza, usłyszałam tylko szuranie krzesłem i chodzenie w tą i z powrotem. Trzask drzwiami był w sekundzie kiedy między oczami pojawiła mi się lufa od pistoletu i nie przyjazna twarz kapitana.
-Czegoś szukasz, kochaniutka?
-Możesz opuścić broń? Chciałam porozmawiać.- po moich słowach czarnowłosy zaprosił  mnie znaczącym gestem do mapiarnii. Było tam pięknie ! drewniane pomieszczenie oświetlały rozpalone świece. Na środku stał wielki okrągły stół na którym była mapa całych Karaibów i na niej jeszcze mniejsza mapa położona. Dojrzałam również ten kawałeczek płótna, o który tak strasznie walczyłam. Za szybami burza szalała, słychać było na okręcie resztę piratów, którzy starają się walczyć z żywiołem.
- Co cię do mnie sprowadza złotko?-zapytał, po chwili jaką mi dał na oswojenie się z otoczeniem.
-Chcę wiedzieć po co ci ten skarb. Skoro zyski są po połowie, powiedz mi.-Jack stanął jak otępiały, nagle w oczach zapaliły mu się ogniki, w momencie wyciągnął szablę w moją stronę i nie wahał się jej użyć. Na ten gest również wyciągnęłam szablę z pasa przewiązanego pod piersiami. Skierowałam w jego stronę i cierpliwie czekałam na ruch.
-Już kiedyś słyszałem ten tekst. Tym razem, nie pozwolę na bunt na moim statku !
-Nie mam zamiaru organizować buntu. Zresztą pomyśl Jack, kto posłucha kobiety?- Sparrow opuścił szablę i schował ją. Zrobiłam to samo. On zbliżył się do mnie i pogładził swoimi brudnymi rękoma po policzku.
-Masz rację. Chodź nie lubię tego stwierdzać. A więc...-podszedł do stolika i pokazał mi płótno, z dziwną wskazówką.- To jest mapa wyspy. W samym środku jest napisane H. W samym środku musi być skarb. Legendy mówią, że jest to pierścień, który musi nosić Kapitan, aby jego statek był nie zatapialny. Jednak jest mały problem. Działa na nim klątwa, która podobno potrafi zniszczyć pierścień w jednej sekundzie.
-Jak można to zrobić?
-Tego nie wiem, kochaniutka. I nie chcę wiedzieć.- Odłożył skrawek papieru, podszedł do mnie jeszcze bliżej niż wcześniej i uśmiechał się łobuzersko. Objął mnie w pasie. Patrzyłam na jego ruchy z pełną powagą.
-Jak chcesz podzielić się tym skarbem ze mną?
-Powiedzmy, że moim największym skarbem jest perła. To nie ster, kap, kadłub, pokład czy żagle. Okręt ich potrzebuje, ale tak naprawdę... okręt Czarna Perła... to... wolność...-w jego oczach zaświeciły się tym razem łzy? Łzy jak mniemam szczęścia, jednak szybko je ukrył.-Będziesz pierwszym oficerem tego statku, to jest połowa mojego skarbu.
-Miałam dopłynąć z powrotem do Tortugii.
-Jeśli jednak tak chcesz, to nie będę cię trzymał..-odsunął się ode mnie, obrócił plecami i zrobił dwa kroki ku drzwiom.
-Nie ! znaczy... zastanowię się kapitanie.-Wyrwało mi się. Bo w sumie do czego mogę wracać? do baru? do pijanych piratów? Tu też ich mam i nie muszę im usługiwać. cieszę się wolnością. Bo to prawdziwa wolność czuć wiatr i wodę. Pokochałam to, i nie mam zamiaru tam wracać. Tylko czy dobrze jest tak bezpośrednio o tym mówić? Jack obrócił się do mnie twarzą i uśmiechnął szeroko pokazując złote i srebrne zęby. Zrobił krok w moją stronę, zachwiał się. Chyba jednak trochę wypił. Odwzajemniłam uśmiech, chociaż nie tak szeroki jak jego.
- Spodobało ci się tutaj? Czyż nie przyznasz mi racji że mój statek to wolność?
-Oh, kapitanie, oczywiście, że przyznam rację. Nie mniej jednak, dlaczego chcesz obdarzyć mnie swoim zaufaniem i dać tytuł pierwszego oficera? Czyż nie nim był Hector Barbossa?
- Moja kochana Ann. Barbossa zdradził mnie, faktycznie był on pierwszym oficerem, ale nie jest on jedyną osobą, która to zrobiła. Odnalezienie tego pierścienia, i wypełnienie tego zadania będzie twoim sprawdzeniem na moje zaufanie.
- A jak masz zamiar dostać ten pierścień?
-Bez klucza zagadki nie dotrzemy do tego, czego nie mamy. Więc po co myśleć o tym, czego nie mamy, nie mając wpierw klucza zagadki, który nam to pokaże?
-Więc wyruszamy po następną wskazówkę !
-Bredzisz.-odpowiedział surowo po czym spojrzał w stronę szyb. Sztorm trochę jakby ustępował i robiło się coraz ciszej. Sparrow znowu zbliżył się do mnie, a każdy jego ruch w moją stronę powodował dziwny napływ adrenaliny. Czyżby obudziło się we mnie jakieś uczucie do najsłynniejszego pirata?
-Trzeba się najpierw zgubić, by dotrzeć do tego, czego nie można znaleźć, w przeciwnym razie każdy by wiedział, gdzie tego szukać.-Popatrzył na mnie dosyć sprytnym wzrokiem, i znowu objął mnie w pasie, patrzył mi głęboko w oczy jakby czegoś w nich szukał.
-Nie jesteś zwykłą barmanką. Kim jesteś?
-Annie. Mówiłam.
-Podaj mi proszę twoje nazwisko, przecież jakieś masz.- mówił coraz większym szeptem, jego głos zmieniał się w ochrypły.
-Morgan. Nic szczególnego.-spuściłam głowę, jednak on chwycił dwoma palcami moją brodę i przyciągnął bliżej siebie, dalej patrzył mi w oczy.
-Znam to nazwisko. Już wiem, skąd umiesz tak dobrze pojedynkować się,  już wiem, skąd znasz się tyle na łajbach. Twój ojciec był piratem. Bardzo dobrym, kochaniutka. A ty, wydajesz się być jeszcze lepsza.-Po czym złączył moje usta ze swoimi i oddaliśmy się w namiętnym pocałunku. Jego ręce zaczęły urządzać wędrówkę po moim ciele, coraz bardziej zachłannie dotykał każdego kawałka mojego ciała. Stanowczo rozerwał mi koszulę, by mógł dostać się do moich piersi. Spojrzałam na niego z większą ostrożnością i przerwałam tą namiętną chwilę.
-Panie Kapitanie, chyba pan przeholował troszeczkę .
-Cóż Ann, jestem piratem, i nie znam słowa umiar.-Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wyrwałam się z objęć i starałam przykryć to co odkryte strzępkami mojej koszuli.
-Dam ci nową.
-Nie trzeba, coś znajdę w kufrze.- Po czym skierowałam się do wyjścia. Choć sama pragnęłam tego zbliżenia z Jack'iem nie potrafiłam się przełamać do pirata..
                                             Wróciłam do kajuty i przebrałam się w inną koszulę, nie zbyt była czysta, ale to żadna nowość na statku, ściągnęłam buty i położyłam się. Jutro czekał nas ciężki dzień, dzień w którym pan Sparrow będzie mógł mi zaufać. Większość załogi już smacznie chrapała, a reszta przygotowywała się na nocną zmianę. Burza całkiem ustała, i zrobiło się cicho. Co jakiś czas ktoś odchrząknął, a ja wiedziałam, że dzisiaj nie zasnę tak łatwo.



                         

1 komentarz: