poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rodział Drugi

Wszyscy śpią. Wkoło słychać tylko ciężkie chrapanie Cotton'a, trzepotanie skrzydłami papugi, wodę uderzającą z wielką siłą o statek. Jest środek nocy, z pewnością. Wyszłam by ocenić stan pogodowy. Na niebie pełno gwiazd, które oświetlają nam drogę na morzu, pełnia księżyca odbija się w tafli. Piękny widok, i piękna muzyka jaką tworzy wiatr, który koi moje zmysły.
-Noc dziś taka piękna, prawda panienko?-słyszę zza pleców męski głos, odwracam się i widzę starszego, niższego pana, teraz sobie przypomniałam, że siedział on z Jack'iem przy stoliku.
-mhmm, wyjątkowa noc, przyznaję. Przepraszam że zapytam, ale dlaczego płyniemy po skarb Henryka panie...ymm...?
-Panie Gibbs.
-Annie, znaczy Ann. Obojętne. -uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Co wiesz o Czarnej perle?
-Niewiele.
-Więc kochana, od początku, Jack miał być kapitanem czarnej perły przez trzynaście lat, potem miał służyć na latającym Holendrze dla Davy'iego Jones'a. Jack płynął na Isla de la Muerta, i powiedział o swoich planach jednemu z załogi, ten wszczął bunt na statku, a zwał się Hector Barbossa. Przejął perłę, a Jack'a zostawił na opuszczonej wyspie z jedną kulą w pistolecie. Jakimś cudem udało mu się wydostać stamtąd. Ludzie mówią, że przypłynął na żółwiach morskich.
-Żółwie morskie?
-A no tak. Dobił do Port Royal, przejął statek floty królewskiej, dopłynął na Tortugę razem w Williamem Turnerem i zebrali załogę, w tym mnie. Wyruszyliśmy do Isla de la Muerta by Jack mógł zakończyć sprawy z Barbossą..
-I co dalej?
-Dalej Panie Gibbs, Panna Ann dowie się wkrótce. - odezwał się znany głos, spojrzałam wyżej by zobaczyć sylwetkę samego kapitana.- łap za ster !- zrobiło mi się głupio że wypytuję tak o przeszłość Sparrow'a, bo tak na prawdę wcale nie musiałam tego wiedzieć. Jednak coś podkusiło mnie by znać prawdę o nim a nie tylko legendy i opowieści z knajpy.
- Panie Kapitanie, czy możesz mi pokazać płótno?
- Nie można mieć wszystkiego od razu panienko. Wystarczy ci informacji na dziś. Zapamiętaj dwie proste zasady. Co człowiek może, a czego nie nie może.- mówił do mnie nie patrząc wcale w moją stronę, patrzył przed siebie w dal morza.-Rumu?-zapytał zwracając się do mnie z butelką wypełnioną do połowy pirackim trunkiem.
-Nie wypada kobiecie upijać się z mężczyzną, a tym bardziej z piratem.
-Ale ty też jesteś piratem, i płynie w tobie piracka krew w dodatku płyniesz na statku z załogą samych piratów.-powiedział to z lekkim nonszalanckim uśmiechem. Zabrałam z jego rąk butelkę i pociągnęłam spory łyk. W momencie poczułam jak przechodzi mnie po gardle do żołądka fala ciepła. Szybko dopiłam całość i oddałam pustą butelkę w teatralnym geście.- Dlaczego ciągle brakuje rumu?!- Odwróciłam się by odejść do kajuty, zaczęłam być lekko śpiąca, ponadto zaczęło kręcić mi się w głowie..Ogarnęła mnie ciemność...
                                           Dziwnie ciepło zrobiło mi się na twarzy, otwarłam oczy i leniwie podniosłam się z.. dlaczego ja leżałam? co się stało? Czy aż tak mogłam się opić? myśli krążyły po mojej głowie jak szalone.Rozejrzałam się dookoła, pomieszczenie nie było mi znane, to nie moja kajuta. Było w niej bardzo przytulnie, ciepło, i w powietrzu unosił się zapach rumu. Wtedy uspokoiłam się, bo wiedziałam, gdzie mogę się znajdować, ubrałam buty by powoli ruszyć na statek, wszyscy ciężko pracują a ja się obijam. Kiedy zmierzałam do wyjścia drzwi przede mną otworzyły się i stanął w nich Jack.
-Jak się czujesz?-zapytał z dziwną czułością.
-Doskonale Kapitanie, wybacz, ale czeka na mnie robota na statku.-Odeszłam by poprawić węzły, i wyczyścić balustrady statku. Załoga oglądała się za mną z niesmakiem, czułam się wrogo, ale to była moja wina, spałam ile chciałam i przychodzę sobie od tak do roboty. Szybko starałam się nadgonić resztę, ale przeklęta małpka, która była również członkiem załogi nie dawała mi spokoju i usiłowała zwrócić na siebie uwagę. Nagle spostrzegłam że trzyma ona płótno, to samo, które Sparrow wyciągał przy Gibbsie. Zwinnie zabrałam jej kawałek materiału i pobiegłam na dół pod pokład. Usiadłam na beczkach i rozwinęłam tajemnicę, którą kryli wszyscy przede mną.
'Cholera ! ale tu nie ma nic specjalnego! o co było tyle zamieszania?!' zdziwiłam się i zaklęłam w myślach, na zniszczonym skrawku był kontur jakieś wyspy, w środku tego konturu był napis H. Wiele to nie wyjaśniało dlatego poszłam oddać płótno jego właścicielowi. Wyszłam na statek i rozejrzałam się po nim. Wszyscy dalej ciężko pracowali. Jack stał przy sterze i obserwował pusty horyzont. Podeszłam do niego i oddałam jego rzecz. On spojrzał na moją wyciągniętą dłoń i na zawartość jaką trzymałam w niej. Wytrzeszczył oczy na mnie i w momencie zniknął jego rozmarzony uśmiech z twarzy.
-Skąd to masz?!
-Małpa mi to dała.
-Zabiję ją !
-Ale i tak nic z tego nie rozumiem, tu nie ma żadnej konkretnej wskazówki. Prowadzisz nas na nic, na coś czego sam nie jesteś pewien!
-Gdybym nie był pewien gdzie leży wyspa ze skarbem Henryka siódmego nie płynąłbym w ciemno. Widzisz to?- pomachał mi nieznanym mi przedmiotem przed nosem po czym otworzył. Była to busola.
-Tak, tylko po co mi to pokazujesz skoro nawet nie wskazuje północy !
-W tym tkwi sekret, złotko.- odeszłam, nie miałam siły prowadzić tej rozmowy, zmarnowana tym wszystkim wróciłam do czyszczenia balustrad. Niespodziewanie podszedł do mnie Pan Gibbs i wyszeptał do ucha:
-Ona wskazuje to, czego twoje serce pragnie najbardziej.- Obróciłam się a Gibbs'a już nie było, spojrzałam na Jack'a a on stał jak wcześniej tyle, że uśmiechał się do mnie, jakby słyszał to co przed chwilą usłyszałam z ust starszego marynarza...



1 komentarz:

  1. Cudownie! Jednak ktoś jeszcze pisze pamiętniki pirackie :') Już szybciutko czytam drugi rozdział. Dziękuję bardzo za komentarz u mnie i czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały u Ciebie! Ahoj!

    OdpowiedzUsuń